Nowe stawki podatków od nieruchomości, emisja obligacji na „tak”, patron dla Miejskiej Biblioteki Publicznej na „nie”, kwestia opłaty od tzw. deszczówki odłożona w czasie - m.in. takie decyzje zapadły podczas ostatniej sesji Rady Miasta Konina (28 października).
O zdjęcie projektu uchwały dotyczącej tzw. deszczówki z porządku obrad wnioskował radny Maciej Ostrowski. Decyzję uzasadniał tym, że należy głębiej przeanalizować materiały i przeprowadzić dyskusję. W podobnym tonie wypowiadał się przewodniczący rady Tadeusz Wojdyński. Proponował, by przenieść ten punkt na kolejną sesję.
Zastępca prezydenta Paweł Adamów przypomniał, że prezentacja systemu opłat odbyła się podczas zorganizowanych przez Urząd Miejski konsultacji w Młodzieżowym Domu Kultury oraz na komisji przed sesją. Tam, jak zaznaczył, „nie padły argumenty, że coś jest niejasne bądź nieuregulowane”. Wyjaśnił, że propozycja Miasta to nie jest wymysł samorządu, ale dostosowanie się do przepisów Prawa wodnego. Natomiast odwlekanie jej o miesiąc ze względów organizacyjnych może uniemożliwić wprowadzenie jej od 1 stycznia 2021 roku.
Prezydent Piotr Korytkowski apelował, by radni nie zdejmowali tego punktu z porządku obrad, ale przeprowadzili dyskusję na sesji. – Te projekty uchwał, które proponuję dają pozytywny efekt dla miasta. Odprowadzanie wód opadowych przez Zarząd Dróg Miejskich jest kosztowne, obciąża nasz budżet coraz bardziej. Proponuję, by mieszkańcy i przedsiębiorcy się tymi kosztami z miastem podzielili – wyjaśnił.
Obecnie na finansowanie tej usługi przeznaczane są środki pochodzące z budżetu miasta, co w praktyce prowadzi do sytuacji, w której koszty funkcjonowania systemu kanalizacji deszczowej są de facto finansowane przez tych mieszkańców (podatników), którzy nie są w ogóle do sieci kanalizacji deszczowej przyłączeni, jak i tych którzy zagospodarowują wodę deszczową we własnym zakresie. Proponowany przez prezydenta system opłat obejmował nie tylko stawki, ale też ulgi oraz dotacje dla tych, którzy we własny zakresie zajmą się zagospodarowaniem wód opadowych. Łącznie ulgi mogły wynieść nawet 70% opłaty, łatwo byłoby je uzyskać. Dotacja na zbiornik retencyjny to 4 tys. dla osoby fizycznej i 8 tys. dla pozostałych podmiotów. Zastępca prezydenta ds. gospodarczych Paweł Adamów podkreśla, że Miasto chce podchodzić do każdego indywidualnie. - To prosty schemat funkcjonujący od 2010 roku w wielu miastach w Polsce. Polityka rządu prowadzi do tego, że płacimy coraz większe stawki za deszczówkę do budżetu państwa. Pytam – dlaczego mieszkańcy musza zrzucać się na usługę, która jest świadczona wszystkim? Dlaczego mają się zrzucać np. na markety – to jest największy beneficjent systemu – tłumaczył Adamów.
Marek Cieślak - przewodniczący komisji finansów stwierdził, że: - Prezydent zaproponował rozwiązanie, które jest również wywołane potrzebą chwili i zmianami klimatycznymi. Wytwórzmy pewne zachowania, czyli oszczędzajmy wodę, wyłapujmy ją do celów gospodarczych - to spowoduje, że będziemy mniej korzystać z wody pitnej, którą marnujemy na cele gospodarcze. To, co chcecie zrobić to jest chowanie głowy w piasek, a odpowiedzialność spoczywa na nas wszystkich. Jest mi przykro z tego powodu – wyjaśnił.
Ostatecznie wniosek został wycofany z sesji: za jego usunięciem z porządku obrad było 12 radnych, przeciw 9, 2 się wstrzymało.
Z akceptacją radnych nie spotkała się również zgłoszona przez mieszkańców propozycja, by Miejskiej Bibliotece Publicznej (MBP) patronował Ernest Paweł Michel (1852-1926) – księgarz, drukarz, społecznik. W skład komitetu, który zaproponował jego kandydaturę weszli m.in. pastor Parafii Ewangelicko-Augsburskiej ks. Waldemar Wunsz oraz ks. Radosław Cyrułowski – proboszcz Parafii pw. św. Maksymiliana Kolbe w Koninie.
Dyskusja toczyła się wokół tego, czy jest postacią godną, by być patronem książnicy, czy może lepszą propozycją jest konińska pisarka Zofii Urbanowskiej albo dr medycyny, filozofii, filantrop Jan Zemełka. - Uważam, że Michel jest postacią godną tego, by nadać bibliotece jego imię. Jedyne, co jest kontrowersyjne to to, że w czasie I wojny światowej był burmistrzem z nadania pruskiego i na komisji gdybaliśmy, co zrobił takiego, że w wolnej Polsce nie wybrano go na to stanowisko. Trzeba jednak spojrzeć szerzej na kontekst historyczny – mówił dyrektor MBP Damian Kruczkowski. Tłumaczył, że współcześni nie powinni brać pod uwagę poczynań jego potomków, wspomniał tu: „o córce jest mowa i rzekomym podpisaniu volkslisty”, a jedynie oceniać postać Ernesta Pawła Michla do momentu śmierci, która nastąpiła 2 kwietnia 1926 roku.
Przeciwny temu patronowi był m.in. radny Tomasz Andrzej Nowak, przewodniczący komisji edukacji, kultury i sportu. - To nie jest osoba z kręgu kultury, tak jak np. Zofia Urbanowska czy Jan Zemełka. (…) Na patrona biblioteki musimy wybrać osobę z odpowiedniego kręgu i taką, co do której nie mamy żadnych wątpliwości – wyjaśniał radny. Zarzucił dyrektorowi Kruczkowskiemu, że przy uzasadnianiu wyboru pominął pewne fakty z życia potomków Michla. - W uzasadnieniu uchwały dyrektor Kruczkowski podał informację, że do 1939 r. córka Michla prowadziła z powodzeniem drukarnię, a nie podał, że w czasie okupacji były tam drukowane urzędowe pisma niemieckie, że są relacje, że tam była volkslista.(…) Te sprawy powinny być wyjaśnione – mówił Nowak.
Zdaniem dyrektora biblioteki – wokół postaci Urbanowskiej czy Zemełki dzieje się bardzo dużo. – Chodziło o to, byśmy nie tworzyli monopolu na nazewnictwo. Jest osiedle, dom, instytut Jana Zemełki, będzie pracownia i sala multimedialna. Urbanowska ma ulicę, szkołę, dworek, jeśli nadamy jej imię MBP to stworzymy wrażenie, że mamy tylko dwie postaci w mieście – uzasadniał wybór patrona Damian Kruczkowski. Ostatecznie przy 9 głosach za i 14 przeciw ta propozycja nie została przez radnych Konina przyjęta. – Jestem rozczarowany z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że nie potrafimy się wznieść ponad własne uprzedzenia, po drugie, że nie doceniamy inicjatywy koninian, którzy uznali, że to postać godna na patrona biblioteki – skomentował prezydent Korytkowski.
Dodajmy, że podczas sesji radni przyjęli nowe stawki podatków od nieruchomości, które będą obowiązywać od przyszłego roku. Wzrosną średnio o około 5% w stosunku do aktualnych. – To jest w zasadzie wzrost cen o koszt inflacji. Nie idziemy drogą innych samorządów, które wybierają maksymalne stawki – wyjaśniał Paweł Adamów. I tak np. opłata za budynki mieszkalne obecnie wynosi 0,64 zł, od 2021 roku to będzie 0,67 zł (maksymalna dopuszczalna stawka 0,85 zł). Gdyby Rada nie przychyliła się do wzrostu opłat, dla budżetu oznaczałoby to brak wpływów w wysokości około 2,3 miliona zł.
Rada zgodziła się też na emisję obligacji. Ma to na celu wcześniejszą spłatę rat kapitałowych kredytów oraz pokrycie deficytu budżetowego wynikającego z ubytku w dochodach z tytułu podatku PIT wywołanego pandemią COVID-19. Obligacje komunalne, jak wyjaśniają służby finansowe, są dla miasta bardziej korzystne niż tradycyjny komercyjny kredyt bankowy.
Na sesji zatwierdzone też zostały ceny za przyjęcie odpadów komunalnych w spalarni z terenów niezamieszkałych, a więc od firm. To tzw. cena na bramie. Na prośbę prezydenta w tym roku nie uległy one zmianie mimo wzrostu kosztów m.in. pracy czy energii. To forma wsparcia dla firm, które borykają się z problemami wywołanymi pandemią koronawirusa.