W sobotę (26 sierpnia) połączone siły polskich wojsk powstrzymały „nawałnicę” i obroniły gosławicki zamek przed Szwedami. W ten sposób dopełniło się kolejne widowisko historyczne zorganizowane przez Muzeum Okręgowe zatytułowane „Szwedzi na zamku”.
Ta cykliczna impreza cieszy się coraz większą popularnością wśród grup rekonstrukcyjnych i historycznych okresu potopu szwedzkiego. Dość powiedzieć, że w tym roku do Gosławic zjechało ponad 150 przedstawicieli tych stowarzyszeń. Były więc gliniane naczynia od garncarki, powrozy, ozdoby, zielarka, bartnik, a nawet podpłomyki z konfiturą albo powidłami wypiekane na ognisku przez młodą koniniankę.
Zarówno Polacy jak i Szwedzi rozłożyli swoje obozowiska pod zamkiem. Mieli w nich wygodnie i niczego im nie brakowało, a pogoda dopisała. W sobotnie dopołudnie ćwiczyli musztrę i strzelanie z muszkietów oraz dział. Było to przygotowanie do wielkiej bitwy, która rozpoczęła się w zachodzącym słońcu. Najpierw maruderzy szwedzcy wtargnęli do kasztelu. Ale tu kasztelanka wraz z dziewczętami z czeladzi stawiła zacięty opór. Niestety – białogłowy uległy zbójom. Na szczęście obok przechodził oddział polskiego wojska, który szybko rozprawił się z napastnikami. Jednemu wszak udało się zbiec i powiadomić swoich. Ci szybko wyruszyli kupą by nauczyć moresu Polaków. Pierwszą potyczkę stoczono nieopodal kasztelu, w opłotkach chłopskiej chaty. Tu przewagę zdobyli Szwedzi, którzy zachęceni sukcesem przedarli się aż pod wiatraki. Ku ich zaskoczeniu czekali już na nich przygotowani Polacy. Muszkietowe salwy, grzmot armat co rusz rozdzierały powietrze. Wreszcie doszło do bitwy wręcz. Polacy byli górą!
I tak zakończyła się ta „bitwa”. Jej finałem była salwa z kilkudziesięciu muszkietów oddana na cześć członka jednej z grup rekonstrukcyjnych, który odszedł na wieczną wartę…
A publiczność zachwycona przedstawieniem nie szczędziła braw. Czy Szwedzi znów pojawią się na zamku za rok – czas pokaże…